Podsumowanie
Ale nie ten z zakola Wisły, koło mostu dębnickiego. To Wawel z ulicy Podchorążych, ale to właśnie w ten Wawel celowaliśmy w poprzedniej kolejce.
W niedawno udzielonym wywiadzie trener gospodarzy – Pan Urban, wskazał swoją drużynę jako kandydata do zajęcia czołowego miejsca w tegorocznym sezonie. Mimo, że punkty nie należały nam się „z urzędu”, to jednak to nasz zespół był wyraźnym faworytem tego spotkania.
Duch słabej drugiej połowy meczu z rezerwami Tramwaju wciąż wisiał nad głowami naszych zawodników. Pomimo niezłego początku i objętego prowadzenia – w grze w dalszym ciągu widać było sporą nerwowość.
Jak padła bramka? W jednej z nielicznych składnych akcji pierwszej połowy – przetransportowaliśmy piłkę na lewe skrzydło. Tam pojedynek „1 na 1” z rywalem wygrał Andrzej Pierwoła. Zagraną przez niego piłkę wzdłuż bramki ofiarnie dobił Poterała.
Jak już zostało napomknięte wyżej, strzelony gol spowodował jednak rozluźnienie w naszych szykach i na co raz więcej pozwalaliśmy drużynie Wawelu. Skuteczne kontry i dobrze egzekwowane stałe fragmenty gry – przynosiły zagrożenie pod bramką Borowskiego.
Kiedy pomału zbliżaliśmy się do przerwy, stworzyliśmy sobie kolejną wyśmienitą okazję na strzelenie bramki. W dogodnej sytuacji instynktowny strzał oddał aktywny Bartek Batko, ale jego uderzenie minimalnie chybiło bramki.
W poszukiwaniu podwyższenia wyniku, kolejnej szansy upatrywaliśmy w rzucie rożnym. Stare piłkarskie porzekadło mówi, że rzut rożny dla Twojej drużyny może być szansą dla przeciwnika. Tak też się stało. Młodzi zawodnicy Wawelu ochoczo ruszyli z kontratakiem i jeden z nich uprzedzając naszego obrońcę dotarł aż do pola karnego. Jego strzał jeszcze odbił Borowski, ale do dobitki nadciągnął kolejny zawodnik Wawelu. Niczym nieskrępowany ze spokojem umieścił piłkę w siatce i mieliśmy remis.
Jeszcze w pierwszej połowie udało nam się stworzyć dogodną okazję, ale podanie Batki zmierzającego do dobrze ustawionego Poterały odbił obrońca gospodarzy.
Po przerwie z wyraźnym animuszem ruszyliśmy do ataku. Nerwowość w dalszym ciągu przeszkadzała w odnalezieniu drogi do bramki Wawelu. Tymczasem nasz rywal ponownie szukał swoich szans w kontratakach. W okolicach 60 minuty kontuzjowanego obrońcę Fairantu zmienił Miszczyk i trener Pilch postanowił zagrać o pełną pulę.
W końcu składną akcję wykorzystał Andrzej Pierwoła, kiedy to otrzymał podanie w pole karne Wawelu. Kiedy składał się do oddania strzału został sfaulowany i sędzia słusznie odgwizdał „wapno”. Sprawiedliwość wymierzył właśnie Andrzej i wyprowadził Fairant na właściwe tory.
Po kilku minutach na naszą korzyść został podyktowany jeszcze jeden rzut karny po faulu na Tomku Kawie. Tym razem do rzutu karnego podszedł Wojtek Miszczyk i ponownie podwyższył prowadzenie.
Po jednej z akcji naszą lewą stroną, do sytuacji strzeleckiej doszedł napastnik gospodarzy i strzałem w długi róg bramki Borowskiego zdobył bramkę kontaktową.
W naszej grze w dalszym ciągu próżno było szukać stabilizacji. Na szczęście wprowadzony z ławki rezerwowych Filip Michaluk przypomniał się naszym kibicom. Jego fantastyczny strzał z rzutu wolnego znalazł drogę do bramki rywali i podwyższył prowadzenie. Warto ponownie powtórzyć pierwsze zdanie tego akapitu – to w dalszym ciągu nie oznaczało wzorowej gry drużyny.
Do końca spotkania mimo fragmentów lepszej i gorszej gry – nie oddaliśmy prowadzenia. Daleko od zachwytów nad grą, ale z radością kończymy kolejne zmagania. W lidze na przestrzeni dłuższego czasu zdarzają się mecze lepsze i słabsze. Prawdziwych zwycięzców cechuje to, że potrafią te momenty przezwyciężać i iść w kierunku wyznaczonego celu.